Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w księżniczce większą skłonność do zamyślania. Daremnie pytałam o powód, nie odebrałam zadowalającej odpowiedzi. Po kilku dniach przybył do nas z Krakowa książę Seweryn i ze zwykłą sobie lekkomyślnością — zaprezentował księżniczce jakiegoś Edwarda S., naszego najbliższego sąsiada, muzyka dyletanta.
Zadziwiło mnie to, jednak nie śmiałam objawić nieukontentowania i tylko starałam się zasięgnąć wiadomości o tym młodym człowieku. Dowiedziałam się: że kupił on Widnę, wioskę najbliżej Maniowa leżącą, przed kilku dniami, niezmiernie gwałtownie, zapłacił co chciano i natychniast w niej zamieszkał. Zwróciło to moją uwagę, tembardziej że księżniczka, której zwykłe obejście z nieznajomemi jest chłodne, przyjęła go z serdecznością i pomieszaniem, i zezwoliła, nie pytając nawet o zdanie moje, na coraz częstsze odwiedziny. Muszę oddać sprawiedliwość temu młodemu człowiekowi, że jest światowy i wyształcony, ma ujmującą powierzchowność, posiada przytem znakomity talent muzyczny; ale jakkolwiek gra jego mogła sprawiać przyjemność Idalii, nie upoważniało jej to jednak do przyjmowania go na stopie nieledwie poufałej. Zwróciłam na to jej uwagę, lecz odpowiedziała mi z niezwykłą stanowczością, że ma prawo przyjmowania kogo jej się podoba, i w zamian zapytała mnie wręcz, czy wiem co złego o tym młodym człowieku.
Opowiedziałam jej wówczas, w jakich okolicznościach zamieszkał on Widnę; ale wiadomość ta wcale jej nie zadziwiła, owszem, słuchała mnie z jakimś cichym uśmiechem, ze źle ukrytem zadowoleniem, jakby te szczegóły sprawiały jej radość.
Próbowałam wtedy przedstawić jej niestosowność tego postępowania w oczach świata, nierówność położenia towarzyskiego i samotność naszą, która tym odwiedzinom dawała pewną doniosłość. Ale niestety, z żalem wyznać muszę, że księżniczka ma dziwaczne pojęcia o niektórych