Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nią, Edwardzie, ja nie umiem napisać ci nic więcej. Niech serce twoje, bratnie serce mnie zrozumie.




LIST XXV.
EDWARD DO ALBINY.

Co ty myślisz o mnie po tym liście ostatnim? Był to wyraz ślepej rozpaczy. Jak człowiek rozciągnięty na łożu tortur odpowiedzialnym być nie może za słowa które mu ból wyciska, tak są chwile moralnej męczarni, w których czynami naszemi, rządzi ślepy instynkt tylko i nic więcej. A jednak czyny zarówno jak i słowa podobne obracają się przeciwko nam samym; daremnie wymazać byśmy je chcieli z księgi przeszłości, kosztem życia i krwi całej. One ciążą nad nami jako fatum nieubłagane, stworzone przez nas.
Ja wiem w teoryi, że nie wolno nam tracić panowania nad sobą; ale któż będzie tak silnym, by pod żelazną ręką nieszczęścia nie ugiąć się, nie zachwiać, nie upaść? Chwili podobnej ludzie mogą nie darować nigdy, bo żadne oko zmierzyć nie zdoła przepaści piekielnych, istniejących w sercu, kiedy je rozpacz rozedrze. Świat i ludzie najmniej mogą darować to, co wychodzi po za obręb powszedniej miary.