Strona:Wacław Gąsiorowski - Mędrala.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pych potrafiłby! Potrza politykę znać, kogo należy w odezwaniu uhonorować. Ja tam z dziedzicem gadam, z komisarzem gadam, z naczelnikiem gadam, a przyjdzie pora, to i z jelmożnym hubernatorem takoż będę gadać — tak mi Panie Boże dopomóż!!...
— Ale, Michale, przecież Wypych wójtem jest!
— To i cóż? Ty wiesz jedno, ja wiem drugie! Jest wójtem, bom chciał. Bywałem ci ja w stronach, gdzie wójtów wcale nie ma i dobrze! Wielka mi osoba wójt!
Już to Michał nikomu przewodzić nie dał — a gdy uwaga dobrodzieja, pisarza, czy dziedzica do gustu mu nie przypadała, że niezręcznie mu było się upierać, mruczał jeno pod nosem: — ty wies jedno, ja wim drugie!
Skarżyła się Stęporkowa na męża, zabiegała i, jak mogła, dawała sobie radę z jednym parobkiem. Czasami Michał, skoro świt z pościeli się zerwał, przeżegnał się, sukmanę chwycił i w pole się co duchu wyrwał, a robota jeno mu się w ręku paliła, ale znów jak go napadło, to ani weź! Najgorzej, kiedy trzeba było co postanowić, wtedy mędrkowaniu nie było końca. Jeżeli zaś Stęporek nawet i na dobrą myśl wpadł — to, że od gadania do wykonania dalekim był zawsze — myśl myślą zostawała, a kłopot kłopotom.
Zachorowała Stęporkom krowina, jeść nie