Strona:Wacek i jego pies.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żandarmi dokonywali tymczasem rewizji w gajówce.
Bagnetami łamali zamki w szafie, w skrzyni i w szufladzie stołu, zaglądali na piec, za obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, nawet do pustych garnków zapuszczali ręce.
Z szuflady wyciągnęli księgi gajowego i pudełko z pieniędzmi Wacka.
Gruby, o złej twarzy podoficer schował pieniądze do kieszeni, pudełko zaś cisnął na podłogę.
W spiżarni Niemcy znaleźli kawał boczku, chleb i ser i zaczęli zjadać wszystko.
— Gdzie masz wódkę, psiaku? — pytali Wacka po polsku.
Nie mam wódki — odparł chłopak.
Jeden z żandarmów, który miał oddarty kawał płaszcza i wyrwaną szmatę z rękawa, kopnął go nogą w brzuch.
Wacek zatoczył się i głową uderzył o ścianę.
Żandarmi, zabrawszy różne rzeczy z gajówki, wyszli wreszcie, uprowadzając z sobą Wacka.
Spierali się o coś i naradzali.
Chłopak zaczął się przysłuchiwać uważnie.
Zrozumiał wreszcie co sprowadziło żandarmów do puszczy.
Z wieczora był ogłoszony alarm lotniczy.
Okazało się jednak, że Rosjanie, walczący z Niemcami, nie bombardowali tej nocy miast, lecz zrzucili spadochroniarzy, którzy wylądowali w puszczy.
Otoczono ją natychmiast ze wszystkich stron kordonem wojsk. Żandarmi mieli rozkaz odnale-