Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/503

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mniejsza o to, to go rzucę!… Więc chcesz?… Powiedz?
Oparł się plecami o ścianę, sam blady jak ściana i trząsł przecząco głową.
— Nie, nie to!… Nie rozumiesz mnie!… Tam, w Sajgonie?… błagam cię…
…O tak, o tak!… trzeba zreformować świat… Znowu jak liść!… — szeptał w bolesnem zamroczeniu.
Nie widział, jak służąca weszła na korytarz, prowadząc jakiegoś pana z panią i dzieckiem, nie widział, jak pierzchnęła spłoszona Kate i drzwi za sobą przywarła.
Ocknął się dopiero, gdy Hinduska dotknęła jego rękawa.
— Sahib, czy sahib każe powozowi jeszcze czekać!?… Tam przewodnik upomina się o pieniądze. Chciałby iść do domu, bo późno…

Zakopane, 6 listopada 1909 roku.