Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ustrojone marzeniem i oczekiwaniem miłosnem!…
Dla niego, śmiesznego brzydala z gębą wrony, okłaczoną kozim zarostem, z marną, skuloną figurką na krzywych nóżkach — świat ten, świat nieznanych upojeń i zachwytów był szczelnie zamknięty…
Potem przyszła awantura uniwersytecka, która go porwała mimo jego woli, jak suchy liść, żywiołowym pędem, bez walk, bez zapału, bez burzy musujących przekonań…
Potem wygnanie ciężkie i niezasłużone…
A jednak tam jedynie znalazł trochę ciepła i rozgrzała się jego dusza. Nauczył się kochać nieszczęśliwych i przyzwyczaił cenić cokolwiek samego siebie, jako nosiciela szeroko rozlanych nadziei i pragnień, jako kruszynę siły, co zmieni świat, sprowadzi na ziemię królestwo sprawiedliwości i szczęścia, udoskonali samą duszę ludzką… Marzył o tych reformach, ukochał je… Ale do wyrazów: wszyscy równi, wszyscy dobrzy, wszyscy wykształceni… dodawał w tajnikach duszy: i wszyscy… piękni! Nieraz długie godziny i dnie samotne wygnania uchodziły mu na obmyślaniu sposobów, jak to osiągnąć… Być może, że zmieni się samo pojęcie piękności, a być może, że ludzkość znajdzie sposoby urabiania powierzchowności przez umiejętnie stosowaną gimnastykę, masaż, odżywianie… Oblicze jest zwierciadłem duszy i, gdy wypięknieją dusze rodzicieli, wypięknieje i ich potomstwo!…