Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stej linji od księcia krwi dynastji Miń, który w orszaku Czingis-chana wywędrował do Europy. Hrabiowie K. są rzekomo ostatnimi potomkami wymarłej obecnie, wytępionej skrupulatnie przez Mandżurów dynastji. Jeden z hrabiów K. w świcie następcy tronu, podróżującego naówczas po Wschodzie, dostał się do Nankinu. Wiadomość o jego pobycie oraz pochodzeniu jakąś tajemniczą drogą dostała się do ludności, której ciekawość przybierać zaczęła tak manifestacyjne cechy, że rząd pekiński, jak mi mówiono, poufnie poprosił o przyśpieszenie wyjazdu hrabiego K. nietylko z Nankinu, lecz nawet wogóle z Chin.
Mętna, szeroka wstęga rzeki ma za Nankinem w najwęższych miejscach zgórą dwa kilometry, a tam, gdzie są wyspy, i więcej. Oba brzegi płaskie porasta wysoka, szaro-zielona trzcina, którą pilnie rżną w ogromne snopy błękitni Chińczycy.
Opodal ciągną się jednostajnem pasmem różowe nagie góry.
Parowiec, szukając najkrótszej drogi, przecina miejscami skręty łożyska i zbliża się do tego i owego brzegu. Wtedy możemy podziwiać uderzająco piękne niekiedy budowle miast i cudowne ogrody wsi. O godzinę drogi powyżej Nankinu stoi na brzegu wspaniała żółta świątynia z błękitnym napisem na froncie. Pan T. powiedział mi, że to jest Szań-szau.
Znowu jesteśmy w najlepszych z sobą sto-