Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pędzić, ani odmienić… Snuły się samorzutnie, jak nitka jedwabiu z cewki schorzałego jedwabnika, jak coś niezależnego od niego samego i nawet obcego mu… Z bolesną ciekawością przyglądał się im…
Aha!… Oto Jokojama-san wzywa „nakado“…[1]. Ale on, Takeo, sam ją wybrał; on spotkał ją w towarzystwie rodziców w Nara na święcie „Dwudziestego drugiego dnia dziewiątego księżyca“… Od tej pory jej obraz nie opuszczał go… Ale co ona czuła?… Czy ona zauważyła go?… Czy zgoda była jej zgodą, czy była wyborem tylko rodziców?…
Oto widzi ją w czasie obrzędu ostatecznego „trzykroć razy po trzy czerwonej czarki wina“, jak siedzi, przedzielona od niego „nakado“, z białą chustą na głowie, opuszczoną tak nisko na twarz, że z pod jej krawędzi widać tylko pobladłe, koralowe usta… Jakie myśli snują się w tej pokornie opuszczonej głowie?… Potem… pełne wdzięku poddanie się jego woli… i zawsze, wciąż to poddanie się słodkie, ciche, łagodne, pokryte ślicznym uśmiechem… I nagle… komnata, po której chodzą jęki i skrzypy szturmującej z nazewnątrz burzy…

„Czy to ty, Nojo?… Już odchodzisz?“

  1. Nakado — coś w rodzaju swata, jest to konieczna osoba przy zawarciu małżeństwa, jest doradcą, świadkiem, pośrednikiem i opiekunem pary małżeńskiej w ciągu całego ich pożycia.