Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stach… Być może, że zwiedzę nawet Amerykę i Europę… Tego mogą wymagać interesa… Nie miałem wprawdzie nigdy zdolności do nauki i nie posiadam języków, ale z pieniędzmi łatwo się rozmówić… A sam handel nie przedstawia trudności, bo cóż łatwiejszego, jak obliczyć zyski, jeśli się wie, zaco się kupiło i za ile należy sprzedać?… Choćby naprzykład kompost rybi, który przygotowuje twój mąż?… Dostaje od hurtownika w Hakodate po 12 jen za koku, a chłopi na miejscu chętnie płacą po dwadzieścia do dwudziestu pięciu. Jakże ogromny zyski I za nic… Za małe zastanowienie i prosty rachunek, no i trochę pieniędzy, ale te mam… Wiesz, co przychodzi mi do głowy, że mógłbym wejść w spółkę z twoim mężem. Dobre moglibyśmy robić interesa! Co?… I z tobą mógłbym się często widywać, nie wzbudzając podejrzeń… Co?
Misawa milczała nieporuszona. Wiatr i deszcz siekły niemiłosiernie po dachu i ścianach domostwa, wdali ryczało rozkołysane morze, a poprzez te dźwięki jęczał zoddala przenikliwie, zbliżający się znowu, żelazny kosztur Hogiego.
— A zresztą, czy poto zeszliśmy się tutaj, aby robić handlowe wyliczenia? Czy to nie śmieszne? Ha, ha!… Przecież, Misawo, nie jesteś workiem pieniędzy!… Taka jesteś ciepła!… Ha, ha!… Prędzej ja jestem grubym, ciężkim workiem ze srebrnemi jenami… Toczyły się ze mnie, och, te okrągłe monetki!… Matka nie zdążała napełniać! Ale to się zmieni, upewniam ciebie, ko-