Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy wśród powszechnych jęków uniesiono ciała dzieci, zbliżył się do małżonków Sogoro „eta“ Sigajemon, któremu polecono przebić ich dzidą, zgodnie z wyrokiem. Spostrzegłszy go, O-Man, żona Sogoro, zawołała:
— Mężu mój, pamiętaj, żeś od początku ostrzegał mnie o możliwości takiego końca! Ale co z tego, że ciała nasze zostały sromotnie ukrzyżowane!? Nie smućmy się, gdyż bogowie są z nami! Spotkajmy śmierć mężnie i spokojnie!… Oddajmy życie nasze radośnie za szczęście wielu!… Wiek człowieka jest krótki, ale imię jego żyje wieki i jest nieśmiertelne!… Należy więc je cenić więcej niż życie!
Wtedy Sogoro uśmiechnął się i odpowiedział:
— Dobrze mówisz, żono! Cóż z tego, że ukarano nas za wszystkich! Nasze starania powiodły się!… Niczego więcej nie życzyłem sobie!… Jestem szczęśliwy, gdyż pragnienie mego serca spełniło się! Zmiany i niepowodzenia losu są nieobliczalne… Ale gdybym nawet miał pięćset żyć, ofiarowałbym je, byle usunąć głód, nędzę i grzech od tylu ludzi…
Gdy tak mówił, oficer, przewodniczący egzekucji, dał znak „eta“ Sigajemonowi i ten zbliżył się do ukrzyżowanego ze swoją dzidą…“
Zbici w kupę żołnierze nie spuszczali oczu z opowiadacza. Każdy z nich znał doskonale tę okropną opowieść, mimo to serca ich biły boleśnie i wzniośle, jak boleśnie i wzniośle biły serca