Strona:Wacław Sieroszewski - W szponach.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to rzecz przyznać się sobie samemu, do... strachu, ale trzeba być szczerym. On nie ma wcale ochoty do tej głodówki. I w dodatku, kogo ta groźba przerazi? Niedawno musiał dopominać się, żeby mu dali jeść, a teraz jedzenie to odrzuci!... Nie, stanowczo nie ma do tego ochoty! Woli siedzieć w ciemności syty, niż wygłodzić się, aby mieć lampę! Może innych to nic nie kosztuje, ale on całe życie bardzo się nie najadał, a teraz bez głodówki wciąż mu się jeść chce i każda kruszyna chleba, wypadkiem upuszczona na ziemię, wydaje mu się ogromną stratą!... Głodowy strajk — mała rzecz!... Słyszał o tem na wolności przerażające opowiadanie!... Trzeba powoli, w strasznych mękach, umierać i często w chwili zwycięstwa niejednego już uratować nie można!...
Nie, on chce żyć, on chce dożyć wojny, rewolucji za niepodległą Polskę, powstania... A tu co?... Za lampę?... Nie!... On powie, że się nie zgadza!... Mają świece!... Dużoby dał, gdyby miał świecę w czasie polowania na pluskwy!... To nie może być!... Pewnie nie zrozumiał...
Chciał zaraz odpisać, zapytać się, lecz było to niepodobieństwem, nawet stukać w dzień było trudno i niebezpiecznie.
Chodził więc niespokojnie po celi i wciąż rozmyślał o tem samem i w tych samych prawie wyrazach:
— Głodowy strajk — mała rzecz!... I o co? O lampę?... Prawda, że to głupio jakoś, że tę