Strona:Wacław Sieroszewski - W szponach.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



XII.

Po ciemnej, brudnej i niezmiernie ciasnej ciupie Pawiaka cela Dziesiątego Pawilonu wydała się Józefowi wspaniałem mieszkaniem. Była dość duża, miała wysokie okno, wprawdzie okratowane i „ślepe“, to jest z matowemi szkłami, lecz opatrzone wgórze dwoma lufcikami dla odświeżania powietrza. Pożywienie w porównaniu z obrzydliwem jedzeniem na Pawiaku, wydało mu się tu doskonałem. Dostał na śniadanie kubek kawy, zabielonej mlekiem, oraz dwie bułki; prócz tego na cały dzień ćwierć bochenka pytlowego chleba. Obiad z dwóch dań: jakaś zupa i kotlet z kartoflami. Wszystko podane na talerzach z dodatkiem blaszanej łyżki; widelca i noża nie dostał, ale był to w każdym razie komfort w porównaniu z wyszczerbioną, drewnianą kopystką, jaką musiał się posługiwać na Pawiaku.
Wszystko to, a głównie noc, przespana na sienniku bez dręczących pcheł i pluskiew, napełniło duszę i ciało Józefa rześkością. Od rana chodził, zcicha pogwizdując, po celi z rękami w kieszeni i oglądał uważnie pobielane ściany, oraz zielone kafle stojącego u rogu pieca. Zna-