Strona:Wacław Sieroszewski - W szponach.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bibljoteki, prawa swobodnego zrzeszania się więźniów, własnej administracji więzienia, a przynajmniej kontroli nad nią uwięzionych. Będziemy następnie żądali długich i codziennych widzeń z rodziną i przyjaciółmi, następnie pozwolenia na wycieczki do miasta. Ale przedewszystkiem musimy złamać władzę, przyzwyczaić ją do ustępstw i posłuszeństwa naszej woli. Taki jest nasz plan i z tego punktu widzenia lampa wcale nie jest drobnostką, jakto wyście napisali... Musicie się do nas przyłączyć, gdyż protest tylko wtedy się udaje, jeżeli będzie solidarny. Większość już się zgodziła. Reszta zgodzi się nie dziś, to jutro... Czyż więc sami odważycie się jeść i pić wtedy, gdy wokoło was będą umierali z głodu?... Pomyślcie i dajcie znać. Do jutra. Z socjaldemokratycznem pozdrowieniem. A. Butterbrot.
Z pewnem zdumieniem i niepokojem odczytywał Gawar i oglądał drobno zapisaną kartkę.
— Nic nie napisał. Ani kto on sam jest, ani czy dużo ich takich, czy mało? Nic nie wiem... Student, robotnik, agitator?
— Pewnie student; coś na to wygląda... Poco on jednak tak nastaje na tę głodówkę? To dziwne! Najlepszy protest przeciwko więzieniu, to uciec stąd... Ale tak: nieubłagana walka i protest, a jednocześnie rozmowy z władzą więzienną. Nic nie rozumiem! Z drugiej strony prawda, że ciężko będzie wyróżniać się, gdy wokoło będą umierali z głodu w walce z tymi żandarmami...