Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród lodów.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmiany bielizny, dwie pary butów i jedzenia na dwa miesiące. Resztę kazano im zostawić. Niechętnie rozstawali się z drobiazgami, do których przywykli.
— Wolno zabrać tylko listy, fotografje krewnych i notatniki do zapisywania wypadków — przestrzegał kapitan.
— Doktorze, nie mogę pozwolić na to, żeby pan zabierał taką grubę księgę.
— To mój romans! Sam nieść go będę, oprócz przypadającego na mnie ciężaru...
— Choćby nawet!... Siły pańskie nie do pana obecnie należą... Proszę zostawić!
Odwrócił się i poszedł dalej, a doktór z kwaśną miną zaczął szukać miejsca, gdzieby złożyć swój utwór. Nie chciał go rzucić byle gdzie, więc wybrał zagłębienie w jednej z brył lodowych. Jednocześnie marynarze poczęli wypróżniać napchane kieszenie i wyrzucać różne drobiazgi z tłumoczków. Tom stał w pierwszej grupie i oczu mgłą zaszłych nie spuszczał z „Nadziei“.
— Co to? — spytał kapitan, zatrzymując się przed nim i palcem dotykając odstającego miejsca na piersiach, za bluzą. — Powiedziałem: tylko fotografje, listy i notatniki...
Tom obejrzał się, a widząc, że wszyscy wyrzucają drobiazgi, zmieszany, wyjął z zanadrza swoją fajeczkę w drewnianym futerale. Żal mu też było rzucić ją pod nogi, więc rozglądał się za dogodnem miejscem; spostrzegł to Dick i krzyknął:
— O, tu!... Połóż, gdzie leży powieść dokto-