Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

światłem, co za czasów Anakreonta wspaniały pochód do domów starców, wiodące ich krzyczące kobiety oraz nagich swywolnych wyrostków.
Z pewnym niepokojem oczekiwaliśmy nazajutrz, jak też poskutkują modły. Gospodyni podzielała nasze obawy i w miarę jak słońce opuszczało się ku zachodowi coraz częściej wychodziła przed chatę i przysłoniwszy ręką oczy spoglądała na błękitniejące w oddali morze. Przybiegł wreszcie jeden z chłopców z wiadomością:
Płyną!...
Cała dzieciarnia z Siotunas na czele a za nimi Spańramowa pobiegły nad morze. I my tam poszliśmy. Połowa wsi stała na wydmach, gdzie bielało wczorajsze „nusa“, i wpatrywała się w purpurowy od zorzy zachodu łuszczący się falami bezmiar Oceanu. Myśmy tam nic nie widzieli, lecz krajowcy twierdzili, że rybacy wracają, że będą niedługo, gdyż zaczął się „wielki

77