Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że wojsko nas nic nie obchodzi i prosiliśmy, żeby wydał nam pozwolenie na pobyt w Siraoj w celach naukowych do czasu, aż przyjdą papiery od Generał-gubernatora. Złagodniał i napisał nam na kawałku bibułki, że tacy a tacy Polacy (porando) zatrzymali się w wiosce Siraoj i okolicach dla zapoznania się z życiem Ajnów. Skończyła się wreszcie niemiła wizyta, osłodzona na pożegnanie fałszywemi uśmiechami i głębokiemi ukłonami.
— „Nosa nie wysuwajcie z chaty, szczególniej w nocy, ostrzegam was dla waszego dobra... — nastawał odprowadzając nas do progu.
Na ulicy spotkaliśmy dwóch Japończyków ubranych po europejsku; obrzucili nas bystrem i groźnem spojrzeniem... We wsi dawał się odczuwać szczególny ruch. Spieszyliśmy się z powrotem, nagleni przez średniego synka Spańramama, którego ojciec przysłał po nas. Chłopak nie chciał powiedzieć, o co chodzi. — Powszechne podniecenie udzieliło się i nam, szczegól-

57