Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedział, że za małą chwilkę ujrzy je znowu na drugim zawrocie pagórka, nad przepaścią, wypełnioną różowym blaskiem. Przodem, w białej koszuli, postępował zazwyczaj Jurek z gałązką w ręku, prowadząc woły czarne, lśniące, którym od pyska zwieszały się cienkie sople śliny; za niemi, za rękojeść podtrzymując pług drewniany, szedł Szymon. Świeże, dopiero co rozpalone blaski poranku złociły ich postacie, a witały ich chóry ptaków, rozśpiewanych w puszczy.
W domu potym jeszcze chwilę jakąś było cicho; czasem tylko pies ziewnął pod oknem lub zabłąkana pszczoła z brzękiem siadła na różach, aż znowu na ścieżce rozlegały się kroki, w kuchni zaczynały dzwonić naczynia, słychać było śmiech, odzywały się głosy kobiece. Nakoniec otwierano ostrożnie drzwi jego pokoju i srebrny głosik zapytywał:
— Pan już nie śpi! Zaraz więc zrobię opatrunek.
I z białą miednicą, pełną wody, z białym ręcznikiem, przewieszonym przez ramię, wchodziła Helena, jasna i różowa, jak sam poranek. W pierwszych chwilach oboje przy tej operacji bywali widocznie zmieszani: on wstydził się swojej bezradności i obnażonego ciała, ją mieszało jego zakłopotanie. Zdejmowała opaski, zmieniała opatrunek: wszystko to robiła szybko i zręcznie; potym stawiała miednicę z wodą na krześle przy łóżku i odchodziła, a po jej odejściu zjawiał się Selim i pomagał swemu panu w rannej tualecie. Zaraz potym przynoszono śniadanie: herbatę, chleb, masło i jaja