— Co to kargaul?
— Są takie dzikie, co bez wiary, bez władzy żyją... Na samym dziobie przylądka mieszkają... Słowem: zbóje! Kiedy się tylko dowiem, przywlokę tego Giemka, niech pan będzie spokojny... A poco on chodził do panów?
— Poco chodził? Tak sobie chodził...
Buza spojrzał nań podejrzliwie.
— Bo to Czukcze gadają, że pan Stefan razem z drugim Czukczą pobili Kituwję... A tylko tamten Czukcza nie Gemkam się zwał, a Otowaka... Kituwję bardzo tu okoliczni Czukcze szanują, boją się go. Powiadają, że on prawdziwy Czukcza... wojownik. Oni są dzicy, ale mają swoje obejście. To nie Jakuci.
— Ależ nieprawda! Nic podobnego nie było. Spytaj się Kituwji!
— Żeby mię pchnął! Jeszcze czego? Jego nietylko się o to pytać nie można, ale nawet pokazać, że się wie... Mnie Łopatka gadał...
— A gdzie szukać ciebie, gdybyś był nam potrzebny?
— Wiadomo gdzie... Najlepiej w szynku. Bo teraz z Czukczami rozmaite sprawy, więc tłumaczę, a u nich bez wódki ani rusz...
Jeszcze upłynęło dni kilka. Nagle stała się rzecz niezwykła, ukazało się widowisko, które oglądać wyszli prawie wszyscy mieszkańcy miasteczka. Na dwuch „nartach“, zaprzężonych we dwie pary rosłych, spaśnych renów, podjechała wcwał przed domek Stefana gromada odświętnie wystrojonych Czuk-
Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/202
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.