Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w dolinę, strzelać będziemy żerany i czekać pogody! — rozgadał się Jurek.
Widziała, jak zatykał najmniejszą szparkę, przez którą deszcz lub zimno mogły jej dosięgnąć, i była mu ogromnie za wszystko wdzięczna.
Zjedli kociołek gorącej mamałygi z osetyńskim serem i całe udo żeranie, wypili niezliczoną ilość szklanek herbaty, a ponieważ deszcz padać nie przestawał, naciągnęli worki na nogi i legli spać pokotem, położywszy jedną burkę pod siebie, a nakrywszy się drugą. Ogień zgasili, gdyż mieli mało drew i musieli je oszczędzać.
Niewiadomo, jak długo już spali, kiedy obudziło Helenę przykre uczucie zimna. Wysunęła ostrożnie głowę i zobaczyła gwiazdy. Otaczała ich noc strasznie cicha i nieruchoma, a że wydało jej się jeszcze wcześnie, próbowała zasnąć. Nie mogła jednak. Wszystko, co się stało, co ją tutaj przywiodło, przesunęło się przed oczyma jej wyobraźni z jasnością wizji. Miała ochotę wstać, wyjrzeć na świat, by odegnać te przykre myśli, ale wstrzymywał ją ciężki oddech śpiących mężczyzn.
— Niech śpią!... niech wypoczną!... — myślała z serdeczną tkliwością.
Myślała o Jurku, o Szymonie, o pani Strasiewiczowej, o Polsce płaskiej i szarej, o tym, co będzie, co ją czeka, co się stać może... Niema... niema jej rycerza, jej orła! Pewnie zginął lub może teraz ginie...
Wydało jej się, że już dnieje, więc trąciła Jurka. Zerwali się, drżąc od zimna, i zakrzątnęli się żywo