Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na jajach... Przychodźcie do mnie... Taka u mnie tam piękność... Całe góry w koralach, w złocie... Jagód moc. Położysz się, to, nie ruszając się z miejsca, syt wstaniesz. Na gałęziach jarząbki, jak indory, a cietrzewie, jak konie... Wypijcie po „riumieczce“ i chodźcie! — Stuknął w tabakierkę i wyciągnął ją do nich.
Nihorski, który się w czytaniu zagłębił, głowę na krótko od książki uniósł, Aleksandrow mruknął coś niewyraźnie, ale skusić dał się jedynie Krasuski.
— Może jeszcze kto? Może Pietrow, albo Samuel?!
— Nie, nie proś nikogo, panie Janie!
Pan Jan po stracie miejsca w szpitalu przeniósł się nad rzekę. Tam