Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy zdobędziem co, czy nie?
— Któż to wie, niedobrze zgadywać!
— Ja bo się stęskniłem za mięsem, dawnom go nie jadł.
— Niby to tak: złapał i zaraz zjadł. Nieprędko je spróbujemy.
— Teraz mięso „dzikusa“ niesmaczne; chude i cuchnie. Ot, jesienią to wyborne: tłuste, kruche... jak topione masło. I polowanie wtedy... śliczność — zagadnął przeciągle tonem wytrawnego opowiadacza Dżianha.
Obecni uszu nadstawili, a on, zachęcony ich uwagą, tak dalej prawił:
— A tylko niebezpieczne, można utonąć! A to znów raz miałem takie zdarzenie. Poszliśmy na jeziora szukać do spółki: ja, Kozak i Długi. Kozak pozostał pilnować koni, a ja z Długim u-