Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cienia szlamu. Ciało mają zgrabne, cygarowate, zakończone cienkim, wachlarzowatym, potężnym ogonem.
Wyznaję, że było mi żal tych wielkich, milczących stworzeń, które karmią się, jak my, piersią matczyną. I wolałbym, aby z czasem człowiek nie mordował ich, lecz pasł na lazurowych toniach — korzystając z ich nabiału, jak od stad lądowych.
Upłynęły ze dwie godziny, nim czarny pas górzystego lądu wyraźnie zarysował się na nocnym niebie, lecz niepodobna jeszcze było dostrzec żadnych szczegółów; chmury zasnuły gwiazdy i zmrok rozświecały jedynie piany fosforyzujących fal. Ale od tego dziwacznego blasku zmrok powietrza wydawał się jeszcze głębszym.
Na szczęście, w zatoce oczekiwano