Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaprowadził cię do Ol-soni. On tam bywa, on zna wszystkie tancerki. Udaj zakochanego w Ol-soni. Tam możesz spotkać Kim-non-czi. Tylko nie zdradź się, że polujesz na niego. Nie dopuszczą cię. W dodatku szpiedzy dadzą o tem znać Kim-ok-kium’owi i stracisz u nas przytułek. Masz trochę pieniędzy, więc udawaj najlepiej hulakę, miłośnika kisań. Nie żałuj strat. Jeżeli powiedzie ci się pozyskać Kim-non-czi i on zechce cię wybawić, to cię wybawi...
Ponieważ dworzanie zaczęli napływać na podwórko, Kim-bo-remi wszczął, głośno dysputę o »czterech wysokich zasadach«. Ukazał się i gruby Kim-ho-du-ri i krzykliwym głosem sypał żarty na prawo i lewo. Kim-ki kręcił się koło niego nieśmiało.
— Cóż porabia twój stryjaszek? Czy nie kazał ci czasem zapłacić wszystkich moich długów?
— Daj mu pokój, Kim-ho!... Biedaczysko co dzień trzy razy umiera ze smutku... Lepiejbyś go zapoznał z wesołością życia... Mówiłem mu, że nikt tego nie zrobi lepiej od ciebie!... — wtrącił od niechcenia Kim-bo-remi. Kim-ki uśmiechał się potulnie. Kim-ho-du-ri wydął wargę.
— Ten snop ryżowy?!... Albo on się na czem zna, ten wieśniak... A głównie...
Umilkł i przymrużył przebiegle powiekę.
— Zobaczymy! — mruknął.
Na werandzie ukazał się minister i wszyscy