Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rych obyczajów. Ale przyznać muszę, że umieją się bawić w Japonii... Ten cudzoziemski podróżnik przypuszcza na podstawie japońskiej herbaty, że jestem zwolennikiem Japonii... — zwrócił się po korejsku do księcia ze znaczącym uśmiechem.
Książę zawtórował mu piskliwie i zrobił nieokreślony ruch łokciami.
Nastała chwila milczenia.
— Tylko, panowie... byle nie o polityce!... Nie psujcie nam wieczoru... — zawołał wesoło gospodarz i klasnął w ręce.
Mali posługacze w mgnieniu oka sprzątnęli tace z herbatą i znikli. Następnie z otwartych tajemniczo drzwi środkowych wyszła procesya młodych dziewcząt w powłóczystych szatach, każda niosła oburącz przed sobą mały stoliczek z czarnej chińskiej lakki, zastawiony miseczkami i talerzykami z ślicznej porcelany. Na talerzykach leżały drobno krajane potrawy. Dziewcząt było tyle, co gości. Każda uklękła przed jednym z nich, postawiła stoliczek i padła na twarz w głębokim ukłonie. Wszystkie były młode i świeże, miały w kruczych włosach za uszami jaskrawe kwiaty, a na ustach uśmiech łagodny. Ku zdziwieniu europejczyków okazywały niezmiernie dużo spokoju i skromności w ruchach, pomimo, iż z pod króciutkich, rozchylających się przy lada poruszeniu kaftaników, wyglądały im co chwila nagie, młode piersi. Usługiwały klęcząc, podawały zręcznie po-