Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sir Arton, który dobrze pamiętał, jakie przywileje za to oświetlenie uzyskało »Amerykańskie towarzystwo tramwajów miejskich«, z przyjaznym uśmiechem pogładził dłonią wygolony podbródek.
— Widzi pan, że europejczycy mogą się przydać na coś i nawet tu, na Wschodzie! — rzekł uprzejmie i powiódł wzrokiem po szeregach brylantowych świateł.
— O, tak! Koleje, welocypedy, elektryczność, parowce... są to rzeczy bez zaprzeczenia wygodne, ale... to się tyczy wyłącznie pięciu zmysłów. Z tem wygodnie, lecz i bez tego żyć można... Narody Wschodu zawsze więcej interesowały się dziejami duszy...
— Yes, yes! — zgodził się amerykanin z dozą ukrytej ironii.
— Nasze stare księgi mało mówią o wynalazkach, z których wiele znaliśmy wcześniej od was... Państwo nasze istnieje 2000 lat... Zato pełne są kroniki nasze wspomnień o czynach bohaterskich, o cnotach domowych i społecznych, o wierności dla tronu, o miłości dla kraju, o spełnianiu obowiązków, o przywiązaniu synowskiem... gdyż na tem stoi świat! Wynalazki, udoskonalenia zjawiają się, zmieniają, nikną a społeczeństwa mimoto istnieją... Ale gdyby zginęła cnota, państwa rozpadłyby się natychmiast... Nienaruszona cnota jest podstawą życia!... — prawił Kim-ok-kium,