Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

japończycy przesiadują w herbaciarniach zwykle noc całą...
Przechadzka i rozwaga uspokoiły go, wrócił do siebie, wysłuchał pogodnie gderań Chakki i, zjadłszy wieczerzę, usnął snem dziecka. Nazajutrz po przebudzeniu znów uczuł niepokój, postanowił opuścić lekcyę, aby odszukać przedewszystkiem Kim-non-czi’ego. Drgnął więc, gdy Kim-ok-kium na zwykłem porannem przyjęciu dworzan, zawołał nań po imieniu.
— Może pieniądze przyszły od stryja... — pomyślał z bijącem sercem.
— Eee, więc to ty?!... Przypominam sobie, żeś przywoził jakiś list, gdzie była mowa o jakichś długach!... Cóż, odebrałeś je?... Słyszałem, że chodzisz do szkoły amerykańskiej...
— Chodzę!...
— Owszem, chodź... Nie jest rzeczą naganną nabywać wiedzę... Owszem... języki cudzoziemskie będą nam potrzebna i skoro się wyuczysz, łatwo znajdziesz miejsce... I ja skorzystam z twej znajomości języka... Pójdziesz zaraz do towarzystwa elektrycznego i każesz puścić prąd do mej willi zamiejskiej... Potem udasz się tam, każesz ogrzać przy sobie i przewietrzyć pokoje, zamówisz w mieście kwiaty i ubierzesz nimi salę i mały pokoik... Każesz stróżowi przygotować dziś na wieczór ryżu i »suli« dla sześciu ludzi... i osobno dobry obiad dla osoby z lepszego stanu... Będziesz pa-