Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szalę jego postanowienia brzydka szaruga, która całe miasto otulała niby brudna płachta, być może, iż sromał się zabłoconego ubrania, w którem musiałby się ukazać w czystych i woniejących pokojach tancerki, dość, że wrócił do domu i układłszy się na macie, jak długi, czytał przy małej lampie olejnej stare, porzucone księgi i rozmyślał o dziewięciu cnotach Mędrca, równego Niebiosom. Na dworze lał deszcz i z rozwartych paszczy glinianych smoków, zakończających rynny, spadały burzliwe, huczne wodospady. Chakki przyszedł godzinę później, niż zwykle, jak to przyobiecał, mokry, jak świeżo wydobyta z morza gąbka. Mimo to nic nie zarobił, gdyż w taką pogodę nawet psy zdziczałe nie chodzą po ulicach Seulu.