Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wysłać nie przez znajomych kupców, ale przez pocztę japońską: słyszał, że za trochę większą opłatą wydają tam kwity i że list wtedy idzie za poręczeniem i zawsze dochodzi.
Miał jednak mało pieniędzy w woreczku i zaczął szukać, gdzie Chakki schował cały ich zapas, gdyż dotychczas stary pełnił rolę skarbnika.
Ale niewolnik tak je dobrze tym razem ukrył, że Kim-ki znaleźć ich nie był w stanie... Nadąsany wyszedł na ganek i, wpatrując się w obłoki dżdżu, pędzone wichrami nad miastem, rozmyślał o sposobach zabrania całej gotówki do siebie, bez dotkliwej obrazy dla starego.
Niezadługo we wrotach ukazał się zmokły i przeziębły Chakki, z ogromnym parasolem w ręku.
— Naja-uasso! serdeczny Panie mój młody.
— Słuchaj, Chakki, gdzie schowałeś pieniądze? Muszę mieć zawsze przy sobie pieniądze! Chcę pójść, naprzykład teraz, na pocztę japońską i wysłać list, a nie mogę! Napisałem nowy list do stryja... Nic nie odpowiada!... Chcę, żeby mi odpowiedział, chcę domagać się mego majątku i prawa... On mię skrzywdził!
Niewolnik z pewnem zdziwieniem i zmieszaniem słuchał mowy młodzieńca.
— Tak, tak!... Mówiliśmy już o tem... Należy się upominać... Ale jak?