Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Meder wątpi, ale Bóg jest miłościwy i wszechmocny. Byle dowieźć chorą do krajów cywilizowanych, pod opiekę specjalnie wyuczonych lekarzy... Młodość dziewczyny bardzo wiele dopomóc nam może... Mówił też Meder, że chora potrzebuje spokoju...
— Zaraz jutro każę budować dla niej hyżę za obozem... Istotnie ten gwałt, śpiewy, wieczny ruch żeglarskiego życia nie może dobrze działać na zbolałą jej duszę!... Jeszcze dziś wydam rozporządzenie!... — dorzucił Beniowski energicznie i odszedł w głąb obozowiska szukać Chruszczowa. Zamiast niego trafił na Kuźniecowa, który mu z zachwytem wychwalał niesłychane piękności i przymioty odkrytej przez nich wyspy.