Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozrzewnił, szkatułkę przyjął, poczem przedstawił żądanie Stiepanowa.
Wszczęły się znowu burzliwe debaty, które zamieniły się rychło w swary i zagroziły ponownym rozłamem. Zwolennicy Stiepanowa krzyczeli już, że plują na wszelką rezolucję, że zostaną tutaj, bo im się tak podoba, i że siłą zatrzymają to, co im się z okrętowego sprzętu należy. Już nawet część ich rzuciła się po broń, stojącą w kozłach pod namiotem Beniowskiego, a przeciwnicy ich pobiegli za nimi z przekleństwami i nożami w ręku, gdy nagle Stiepanow dał znak, że chce mówić:
— Wobec tego, co tu się dzieje, zrzekam się mego zamiaru — rzekł szlachetnie. — Jadę do Chin i proszę jeno o pozwolenie powrócenia tu przy pierwszej okazji. Proszę też, aby odjazd nasz został odłożony jeszcze na dni kilka, abyśmy wszyscy po niedawnych trudach wojennych mogli dobrze wypocząć oraz zawiązać tutaj przyjacielskie stosunki, tak bardzo potrzebne nam dla przyszłych naszych zamiarów!
Na wszystkie te punkta Beniowski się zgodził i załoga resztę dni pobytu swego na Formozie spędziła na wycieczkach w głąb kraju, na miłostkach z pięknemi Formozkami, na ucztowaniu oraz na uczeniu się tutejszego języka. Beniowski ze słów don Hieronima, który bywał codziennie w obozie gościem, opisał w krótkich wyrazach ciekawą zewszechmiar wyspę, jej mieszkańców, jej stan polityczny i gospodarczy,