Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




XLVI.

Z wiatrem pomyślnym i po morzu spokojnem prowadził Beniowski dalej na południom zachód swój statek.
Zaraz na początku podróży spotkał płynące z północy dwa okręty holenderskie, a zaczepiony przez nie odpowiedział salwami z armat i strzałami z muszkietów. Poczem, wywiesiwszy banderę Rzeczypospolitej Polskiej, kontynuował dalej swoją drogę. Holendrzy poszli zrazu za nim w pogoń, pewni swojej orężnej oraz żeglarskiej przewagi, lecz, widząc stanowcze przygotowania i determinację tego czupurnego okrętu nieznanego im znaku, zaniechali swego zamiaru.
Wpobliżu Formozy morze burzyło się, a nawet zerwała się nawałnica, że trzeba było zwinąć wszystkie żagle prócz dwu przednich klinów. Dopiero gdy spadł deszcz, wiatr zwolniał i można było zarzucić kotwicę w obliczu jakowejś ziemi, czerniejącej w nocnym mroku. O świcie okazało się, że okręt stoi naprzeciw