Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




XLIV.

Pokaz oblubienic miał się odbyć nazajutrz rano w najbliższej wiosce, gdzie była rezydencja Mikołaja. Przedtem wysłańcy wielekroć biegali z wioski do obozu i napowrót, prowadząc układy. Beniowski zażądał, aby przy obrzędzie byli obecni wszyscy ludzie załogi, i wymagał, aby tego jeszcze wieczoru odesłano marynarzy, zwabionych i zatrzymanych w rozmaitych sadybach. Mikołaj wymawiał się, że nie wie, gdzie są, że wybór nie jest jeszcze taką wielką uroczystością, że dość jeżeli załoga cała obecna będzie przy samym obrządku weselnym, który odbędzie się dopiero za parę dni.
— Jest to rzecz niesłychana!... Dlaczego pozwoliliście ludziom pozostawać na noc poza obozem?... To nieporządek!... Dlaczego nie uwiadomiono mię, że ich niema?... — wyrzucał Beniowski z rozdrażnieniem Chruszczowowi.
— Kto mógł przypuszczać?... Byli tak gościnni... Zresztą i obecnie nie widzę nic tak zdrożnego w ich propozycji... Wszakże...