Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nieznanego kraju, mający prawdopodobnie wyobrażać Europę. Bierze mię zatem gubernator za palec i prosi, abym mu ukazał na mapie kraj, z którego przybywam. Zdumiał się, gdym mu ukazał, iż nie z Europy płyniemy, lecz z Ameryki, i powtórzył kilkakrotnie: „namu-amida-butsu!“ Nie chciałem mu bliżej wyjaśniać, jaką drogą płynęliśmy, gdyż zabroniłeś mi tego. Długo kiwał głową i cmokał, więc powiedziałem mu na migi, iż dzięki tak długiej podróży zbywa nam na wszystkiem, a nadewszystko brak nam żywności i że jego w tej mierze szukamy pomocy. Przedłożenie moje tak było dobitne, że wnet je zrozumiał i, wskazawszy na usta i brzuch, przywołał służących, z którymi dość długo rozmawiał. Pragnąc jak najprędzej wrócić na okręt, ofiarowałem mu skóry kastorowe oraz kunie, dając mu gestami do zrozumienia, że to ty je przysyłasz i że ja jedynie jestem posłańcem. Oddałem mu przytem twój list, który wziął, ale podarunków przyjąć nie chciał. Widząc to, przypomniałem sobie, co Japończycy czynili, (gdyśmy; ich udarować chcieli, i wskazałem gubernatorowi na mą szyję. Roześmiał się i kiwnął głową, aby mię zaprowadzono do sąsiedniego pokoju, gdzie zastałem klęczącą na matach białogłowę. Ofiarowałem jej twoje podarunki i wzajem udarowany zostałem koszem kwiatów, który tu przywiozłem. Po powrocie do sali, zastaliśmy tam innego Japończyka, z którym gubernator miał długą rozmowę, a po któ-