Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ujść obładowany bogactwy. Całym moim skarbem są futra, w które wyspa twoja także obfituje.
„W czasie mojego tu przebywania najbardziej mię cieszył widok szczerego mieszkańców onej do ciebie przywiązania. Życzę ci tedy, ażebyś, ile możności, umiał stąd korzystać, i dlatego przyjacielską moją daję ci radę, ażebyś zawsze miał przy sobie pewną liczbę poczciwych i prawdziwie przychylnych ci ludzi, wpośród bowiem tych, co cię otaczają, znaleźć się może niejeden, w którym odezwą się wrodzone skłonności. Z doświadczenia własnego radzę ci jak najmocniej przeszkadzać spiskom, czemu najskuteczniej zabieżysz utrzymywaniem twoich towarzyszów w nieustannej czynności i pracy. A w tem miejscu powtórzyć mi wypada, iż gdybym na twojem był miejscu, tedy, dwa lub trzy okręty należycie uzbroiwszy, popłynąłbym ku południowi, gdzie zapewne i ziemię i klimat znalazłbyś stosowniejsze do twego przedsięwzięcia względem założenia kwitnącej osady. Znajomość twoja i biegłość w handlu chińskim z jednej strony, a zaś zyskowne twe związki z wyspami Aleuckiemi, które, ile zechcesz, dostarczą ci futer, z drugiej, w krótkim przeciągu czasu utworzyć mogłyby takową twoją kolonję, jako najważniejszą, a śmiało powiem, że i najbogatszą. Przyjmij te uwagi od szczerego przyjaciela, który cię żegna, a życząc ci wszechpomyślności, zaręcza ci, że wszelkich użyje środków,