Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szemu celowi, jakim jest nasza wolność i szczęście w nowej błogosławionej krainie!...
Mowa przyjęta była szmerem uznania, rozległy się nawet głosy, żądające nowej przysięgi, lecz Beniowski uśmierzył gwary skinieniem ręki.
— Nie chcę już więcej przysiąg... Nie uważam, żebyście zostali zwolnieni od dawnych... Wolę jednak wierzyć, że zrozumieliście nareszcie swój własny interes. Idźcie więc natychmiast do swoich obowiązków, które spełniajcie pilnie, słuchając rozkazów swoich przełożonych! Niech Bóg broni, gdyby krajowcy dostrzegli w naszych szeregach rozstrój i nieposłuszeństwo!... Bylibyśmy wszyscy zgubieni!... Siła nasza w karności, w jedności!... Dlatego będę zmuszony odtąd stosować do was prawa bardzo surowe, jakie stosuje się do wojska, stojącego w obliczu nieprzyjaciela!... Pamiętajcie o tem i rozejdźcie się natychmiast do swoich zajęć, albowiem widzę, że poczciwy Sałazow dotrzymał słowa i płynie już ku nam!
Dobry ten znak uspokoił do reszty załogę.
Sałazow nietylko przyprowadził znających przejścia retmanów, lecz przywiózł na dwu barkach osobnych dużo jarzyn, zastrzelonych ptaków, solonych ryb i beczkę świeżej wody.
— Domyślam się, że po tak długiej podróży, bez względu na dobre zaopatrzenie okrętu, radzi będziecie świeżej strawie! Prócz tego przysyła Taju wyspy tutejszej 160 skór bobrowych w podarunku i prosi jednocześnie, aby Wasza Eksce-