Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wskazał ręką na wielkie żaglisko, naciągnięte na żerdziach, opartych o skałę.
— Bądź mi zdrowa!... Muszę już iść... Widzisz, szukają mię!... — dodał, kiwając głową na podążającego w jego stronę Panowa.
— Stiepanowa przyprowadzili!... — wołał ten zdala. — Co z nim zrobić?...
— Co z nim zrobić?... Puścić... ale... zakazać, żeby się do pracujących... nie zbliżał!
Nastazja poleciła natychmiast kamczadalce bok swego namiotu od tej strony opuścić.