Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/384

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zatem głównie mi chodzi, abym mógł być szczerym ze sobą i z otoczeniem...
— O to każdemu chodzi...
— Co zaś do maksymalizmu, to ta zachodzi między mną a nimi różnica, iż ja bronię bandytów, a nie bandytyzmu, jak w wielu wypadkach broniłbym zbrodniarzy, ale nie zbrodni...
— Tego tłum nie rozróżni.
— Na to już nic nie poradzę...
Znów w zamyśleniu patrzyli na okno, gdzie ognista wichura miotała snopy płomiennych wężyków, a purpurowy cień łuny biegł obok po polach, gajach i rozświetlał je na chwilę i malował krwawo.
— A więc nie zgadzasz się, że każdy istnieje dla samego siebie, że to, co czyni, czyni też wyłącznie dla siebie...
— Zapewne... — odpowiedział z roztargnieniem Szumski.
— Czyż ciebie to nie zajmuje?
— Owszem, bardzo nawet! Ale nie mam czasu na podobne rozmyślania... Dokoła tyle spraw, wymagających wielkiego natężenia umysłu. Zresztą wychodzi to poza kres dociekań, dostępnych obecnie ludziom... W osnowie ich leży problemat wolności woli... Nie mogę pozwolić sobie na te rozmarzające