Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

»Ech, pokazaćby go naszym paniom!« — gadają. Potem kazali stać na słupie z najpiękniejszą dziewką. »Adam i Ewa« — powiadają. Żądają, żeby obejmować ją i pod sobą dusić... Pieniędzy mi dali... Z własnych kieliszków winem poili... Były czasy!... Byli panowie i żołnierze!.... Umieli żyć!...
Rozczesywał krzywymi palcami swą mleczną brodę, która mu gęsto porastała twarz aż po szpary oczu, szeptał w zamyśleniu, patrząc na ogień i rozdymając poszarpane przez kata nozdrza.
— Czasy... czasy... grzechy nasze... głupi byłem... od szczęścia swego uciekłem... Wolności zachciałem... A gdzie ona jest... wolność? Towarzyszy zebrałem, hulałem, rabowałem, po kolana nieraz we krwi i złocie brodziłem i może nawet człowiekiem bym został, ale zgubiła mię słabość serca...
Już wtedy szeroko o mnie wieści poszły, obławy urządzano, okup za głowę naznaczono... Towarzyszy wyłapano... Hulałem za Wołgą. Postanowiłem uciec z »Rosiei« na Sybir i ustatkować się. Pieniędzy miałem jeszcze trochę... Kupiłem sanie-poszwy, konika gniadego... Beczułkę wódki włożyłem pod siedzenie, chleba bochen, kiełbasy... Z miasta, gdziem się krył, wyjechałem w »buran« taki, żem konia przed sobą nie widział... Liczyłem,