biło w piersi miarowo, niby wiosło o wodę... Nie rozmyślał, nie rozważał, jeno słuchem ssał ciszę, jeno drążył oczami cienie... jeno całym sobą wartował nad najmniejszą zmianą otoczenia... Przyjemne i potężne uczucie skupienia i siły pochłonęło go całkowicie.
Niedługo wszedł księżyc. Za rzeką sznur ścian i dachów wioskowych... parkany i ogrodzenia — stogi i gumniska — szeroka, bita droga z szeregiem drobnych jak zapałki i jak zapałki równych słupów telegraficznych — zabielały, zalśniły nagle od poświaty miesiąca, niby od spadłego na nie szronu.
Na ciemnem lustrze rzeki odciął się atramentowo zębaty szlak górzystego brzegu. W jego ukryciu czuł się Wiktor bezpiecznie nawet od rysich oczów syberyjskich wieśniaków. Na górskiej zaś stronie wiedział, że nikt nie mieszka, i że o tej porze roku nikt nawet nie odwiedza zapadłych jego ostępów.
Dopiero gdy miesiąc wszedł wysoko i cała rzeka zabłysła jak struga żywego srebra, Wiktor zatrzymał czółenko, wywlókł je na brzeg, wydziobał nożem w jego dnie wielką dziurę i, zaczepiwszy tyczką za powróz na nosie, odepchnął stateczek na głębinę. Chwilkę łódeczka walczyła ze śmiercią, kołysała się, zawracała... wreszcie napełniła się wodą i cicho pogrążyła na dno. Wiktor żerdź zręcznie z pę-
Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/302
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/c2/Wac%C5%82aw_Sieroszewski_-_Ma%C5%82%C5%BCe%C5%84stwo%2C_By%C4%87_albo_nie_by%C4%87%2C_Tu%C5%82acze.djvu/page302-1024px-Wac%C5%82aw_Sieroszewski_-_Ma%C5%82%C5%BCe%C5%84stwo%2C_By%C4%87_albo_nie_by%C4%87%2C_Tu%C5%82acze.djvu.jpg)