Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeden z obłąkanych czaił się z rewolwerem pod ścianą niedaleko od jego celi; drugi okraczył jak pająk trupa dozorcy, uniósł do góry jego łeb i gryzł mu czaszkę i twarz, tocząc z gęby pianę z posoką...
W tej chwili drzwi wchodowe otwarły się, na tle słońca zamrowili się ludzie i błysnęły bagnety.
Czający się waryat skoczył jak kot i strasznym ciosem w głowę zamroczył Zarembę...