cześnie tlił się we krwi i buchał czerwienią płomieni żar samowładny... Mięśnie i nerwy drgały jak struny harfy, na których oparła się dłoń upalna i pożądliwa... Odpychał od siebie i pragnął jednocześnie, obawiał się i marzył... Ujrzeć, raz jeszcze ujrzeć jej postać uroczą, wykwitającą z ciemności, jak biały kielich niepokalanego kwiatu... Upić się czarem smętnego uśmiechu... Zawisnąć spojrzeniem na drobnych ustach, pobladłych jak płatki opadającej róży...
— Więc to tak!?... Więc to tak?!... A może nieprawda?! Sąsiedzie... sąsiedzie!... Odpowiedz!
Sąsiad milczał, jak zwykle. Natomiast Pankracy stukał wielekroć.
— Co się stało? — Dlaczego nie odpowiadasz? Może już gardzisz sobą, i mną, i światem całym?... Może stałeś się realistą i ugodowcem? Może upadłeś nareszcie do pożądań skórzni pod kajdany?... Marzysz o czytaniu umoralniającem?... Łykasz ślinkę na myśl o Żywotach Świętych, o katechizmie lub nawet... zwykłym modlitewniku?... Odpowiedz, przyjacielu... Będzie ci lżej!... Będziemy się razem śmiać wesoło i szydzić z wrogów naszych! — prosił pieszczotliwie, zupełnie tak samo jak wczoraj Zaremba prosił sąsiada.
Ale Zaremba z krzywym uśmiechem słu-
Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/248
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/c2/Wac%C5%82aw_Sieroszewski_-_Ma%C5%82%C5%BCe%C5%84stwo%2C_By%C4%87_albo_nie_by%C4%87%2C_Tu%C5%82acze.djvu/page248-1024px-Wac%C5%82aw_Sieroszewski_-_Ma%C5%82%C5%BCe%C5%84stwo%2C_By%C4%87_albo_nie_by%C4%87%2C_Tu%C5%82acze.djvu.jpg)