Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Każda taka wiadomość dawała mu pokarm do całodziennych wzruszeń i rozważań. Wspominał sploty tragicznych wypadków, ubolewał nad niepowodzeniami, porównywał ich historye ze zdarzeniami własnego żywota.
Rozbierał teorye i płonął pragnieniem dowiedzenia się szczegółów, podzielenia myślami... To też, gdy zbieg okoliczności przerywał stukanie, gdy wzrastało z niewiadomych przyczyn podejrzliwe podniecenie dozorców i jego ogarniał męczący niepokój, żarła zgryźliwa tęsknota. — Daremnie próbował rozerwać się pająkiem, którego ułaskawił natyle, że ten brał mu z ręki muchy, nawet właził na podstawiony palec i nieruchomo wpatrywał się weń wypukłemi ślepiami.
— Roztyłeś się smoku!... To ci zaszkodzi Tknie cię jeszcze apopleksya! Trzeba używać gimnastyki!... — szeptał żartobliwie, gładząc po kolei wąsate nogi owada, które ten z niezmierną powagą podnosił natychmiast do góry.
Sam Zaremba też się co dzień gimnastykował, lecz sił mu ubywało i czynił to z coraz większym przymusem.
— Do licha! Źle!... Schudłem zdaje się bardzo... Jak dalej tak pójdzie, nie na długo mię starczy!...
Pragnął bardzo przejrzeć się, ale na nikłym