Strona:Wacław Sieroszewski - Korea.djvu/455

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dzielnica chińska w Seulu jest najstarszą z cudzoziemskich. Przylega ona do świątyni Konfucyusza, jest bardzo brudną, brudniejszą nawet od dzielnic krajowych, poza tem mało różni się od nich. W budach siedzą przekupnie w narodowych, chińskich strojach oraz drobni rzemieślnicy, kiórzy w Seulu przeważnie rekrutują się z Chińczyków.
Godne widzenia są jeszcze: „Arka Niezależności“, posągi Amitoby u bramy północnej przedmieścia, gdzie mieszkają czarownice (mu-dań), dzielnica papierników u stóp Puk-sania i kilka świątyń Boga Wojny (Koan-uöń-dzan). W świątyniach są ciekawe, stare obrazy a na ścianach freski, przedstawiające dawne wojsko korejskie i różne wojenne legendy[1]. W świątyni Pun-mio freski wyobrażają czyny bohaterskie pewnego Waria-son-tsena, który wysłany przez cesarza przeciw Tiegola (?!) zwyciężył ich podstępem, podsunąwszy im w czasie nocy kryte słomą łodzie, wewnątrz których grała muzyka. Tiegola wyrzucili wszystkie posiadane strzały do tych strzech, a Waria, który strzał miał mało, zebrał je następnie i, napadłszy w dzień na wrogów, pobił ich na głowę.

Piękne są wycieczki w okolice Seulu nad rzekę

  1. Za sfotografowanie paru tych fresków zrobili mi kapłani awanturę, którą z trudnością załagodziłem pieniężnym datkiem. W jednej ze świątyń podano bogu wojny suty obiad w srebrnych naczyniach; składał się z ryżu, gorącego mięsiwa i jarzyn.