Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Korea.djvu/452

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Cóż oni zrobili!?
— Fotografowali, mierzyli, zapisywali, potem... jedli śniadania i papierki rzucali na ziemię! — odpowiadano mi prawie jednozgodnie w tych wyrazach, gdym starał się o pozwolenie zwiedzenia mogiły zamordowanej cesarzowej Min, letniego i starego pałacu, świątyni Nieba i t. d. Byłem wprost zbudowany wymaganiami porządku panów z „Ulicy Ministrów“, szkoda jednak, że go nie stosują do siebie. Wszędzie, gdziem tylko dotarł, w świątyniach i pałacach leżały kupy gruzu i napół zgniłego śmiecia. Względnie czysto utrzymana była tylko nowo zbudowana świątynia „Ogłoszenia Cesarskiego Tytułu“. Stoi ona niedaleko dzwonu na skrzyżowaniu ulic Dzon-no. Ma charakter chiński, ale jest otoczona balustradą z żelaznemi, europejskiemi sztachetowemi wrotami. Inne budowle, świątynie, bramy i mury wszystkie przedstawiają naśladowanie pekińskich budynków cesarskich, lecz są o wiele uboższe i drobniejsze.
Całe miasto wydało mi się jako brudny, ale ruchliwy i ożywiony dodatek do ogromnych, martwych obszarów pałacowych, otoczonych wysokim murem. Jedynie pięknym pomnikiem budownictwa jest potężny łuk wiaduktu, przerzucony nad ulicami z nowo wybudowanego pałacu do starego, gdzie odbywają się ćwiczenia wojskowe. Wznieśli go dwaj inżynierowie korejscy — mój dobry znajomy Szin-mun-giun i Kiu-ma. Pozwala on cesarzowi „bezpiecznie“ udawać się na przeglądy wojsk bez ukazania się lu-