Strona:Wacław Sieroszewski - Korea.djvu/435

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pałacowym załamał się nie dlatego, że go źle postawiono, lecz „z powodu niesłychanie ulewnych deszczów“, a jest nienaprawiany nie z przyczyny braku pieniędzy, lecz dlatego, że przez zawalenie się „obrzydł cesarzowi“... W parę dni jednak zdarzył się mały wypadeczek, który przekonał mię już niezbicie, że bądź co bądź najwiarogodniejsze są wiadomości... zbierane przez monsieur Moulis’a na targu.
Byłem z wizytą u pewnego znacznego urzędnika korejskiego. Siedzieliśmy właśnie w jego wewnętrznym, „gościnnym pokoju“, upiększonym europejskiemi zwierciadłami, zegarami oraz cennymi, starożytnymi przedmiotami korejskimi; siedzieliśmy po japońsku: bez butów na wysłanej ślicznemi matami posadzce. Gospodarz, bardzo miły w obejściu, o ściągłej, oliwkowej twarzy i podłużnych, smutnych oczach, opowiadał ciekawe szczegóły o zamierzonej przez rząd budowie huty szklanej, o fabryce tkackiej, o eksploatacyi kopalni węgla i rozmaitych nadziejach, związanych z temi przedsiębiorstwami, gdy do pokoju przemocą nieledwie wpadł Chińczyk... Ukląkł, uderzył czołem, poczem wyciągnąwszy z rękawa jakiś papier, począł mówić z uniesieniem i papier gospodarzowi domu podsuwać... Ten papieru nie brał, ale słuchał w milczeniu, z głową pochyloną na piersi. Szin-mun-giun też głowę zwiesił. Wreszcie zaczęli coś cicho i ostrożnie przekładać napastnikowi. Był to przedsiębiorca budowlany, który wielokrotnie już żądał nadaremnie wypłacenia należności. Teraz poniósł znaczne straty wskutek gwałtownego