Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Korea.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jakiego urzędnika stowarzyszenia pokrzywdzone urządzają bezrobocie. Znikają więc z okolicy kramarze wędrowni, kupcy zamykają sklepy lub woźnice (ma-phu) przestają wozić towary, wreszcie towarzystwa pogrzebowe nie chcą grzebać itd. Wzburzenie powszechne wzrasta i rząd zazwyczaj ustępuje, cofa wydane rozporządzenia lub usuwa do czasu niezręcznych zdzierców. Ale lud korejski, dotknięty dziwną niemocą państwową, nie umie nigdy wyzyskać swego zwycięstwa lub nawet go utrwalić... Po niejakim czasie wraca dawny porządek, a często nawet usunięty krzywdziciel... I znowu dzieją się haniebne nadużycia aż do nowego wybuchu... Inaczej zresztą i być nie może, gdyż całość społeczeństwa korejskiego tak odpowiada sobie we wszystkich swych częściach, że tylko jakiś potężny czynnik zewnętrzny może zmienić ten stosunek i wywieść lepsze siły narodu z błędnego koła urzędniczych sfer, pochłaniających całą inteligencyę wskutek braku zawodów niezależnych.
Za jedną z przyczyn nieszczęść ludu korejskiego zupełnie słusznie uważają zdawien dawna szlachtę i urzędników.
Pierwotnie istniała tylko szlachta. Siedziała ona w miastach i twierdzach, skąd rządziła krajem w imieniu króla. Rozpadała się na dwa działy (jań-bań): jeden z pochodzenia wojenny zwał się zachodnim (siö-bań), drugi cywilny czyli wschodni (ton-bań) powstał z naznaczonych przez rząd wykształconych urzędników. Tak stały rzeczy w XIV stuleciu, w początkach