Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Korea.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rych szczytów, okalających je z trzech stron. Czwarta tonęła pod słońcem we mgle i świetle zorzy.
Zatrzymaliśmy się w marnej, górskiej wioseczce, pełnej dymu, gdyż gotowano właśnie wieczerzę. Podgrzewane z dołu przy tej sposobności domy wyglądały, jak długi szereg węglarskich mielerzy.