Strona:Wacław Sieroszewski - Józef Piłsudski.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

boczni oficerowie proponowali mu oczyścić jedną z zajętych chat. Nie zgodził się na to i po wieczerzy, składającej się z kawałka suchara i szklanki gorącej herbaty, usnął okryty płaszczami przyjaciół. Nie upłynęło i pół godziny, jak przysłano mu od 46 Dyw. Obrony Krajowej rozkaz wymarszu z 2-ma baonami i kawaleryą przed front dla wywiadu na odcinku Żarnowiec-Miechów. Godzina była 3-a w nocy a termin przejścia przez forpoczty oznaczony na 6-ą rano. Rozkaz był niezmiernie trudny do wykonania nietylko dlatego, że ludzie byli pomęczeni, że nie jedli, nie spali, że trzeba było bataliony przelustrować, zostawić słabszych, oddzielić bagaże, lecz jeszcze dlatego, że ostatnie forpoczty wskazane znajdowały się koło Strzegowej o kilka kilometrów i że trzeba było ściągnąć przedtem naszą kawaleryę z pod Bydlina. Piłsudski, rozejrzawszy się w warunkach, wysłał raport odpowiedni do komendy i wydał rozkaz przygotowania się do wymarszu o świcie. Pamiętam wybornie ten ranek chmurny, posępny, ten lasek pełny dymu przygasających ogni i zimnej przejmującej mgły. Na tem szarem tle wyciągały się wzdłuż drogi szare szeregi Strzelców, w dali migały w oparach ciągnące ku nim szwadrony ułanów Beliny, szykowały się do odmarszu wozy taborów, konni i piesi oficerowie snuli się wszędzie, zbierając żołnierzy, rozwożąc rozporządzenia. Na uboczu Piłsudski naradzał się z szefem sztabu i wydawał ostatnie rozporządzenia. Wybrano 1100 ludzi najsprawniejszych i najsilniejszych z I, III i V batalionu, kazano im zo-