Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stary przezwycięża dla niego. Polubił go i żal mu go było.
— Zawsze w chmurach, zawsze w lodach, zawsze sam!...
Znalazł się nareszcie Tomek koło góry zbójnickiej. Poznał ją odrazu po pieczarze, z której lał się do przepaści wodospad. Brzegiem rzeki, utworzonej przez te wody, okrążył Tomek straszną górę i znalazł się na leśnej dolinie, z której otwierał się szeroki widok na rozległe, złote, pszeniczne równiny. Poznał ją z opowiadań księżniczki i podniósł głowę, szukając w wysokich wapiennych wiszarach okien zbójnickich. Było ich kilka i wydało mu się, że w jednem z nich mignęła twarz ludzka. Ale czy to była królewna, czy straż zbójecka, tego nie wiedział i, chociaż serce mu się ściskało z żalu i ochoty postania tu jeszcze, pośpieszył ukryć się w smrekowym borze i powędrował niezwłocznie dalej.
Wiatr północny jakby na to tylko czekał, zaraz zadął, napędził chmur i taką sprawił pluchotę, że spłukała wszelkie ślady i o żadnym pościgu zbójnicy marzyć nie mogli, choćby nawet Tomka ze swych strażnic dostrzegli.
Chłopak też zmokł, ale był wesół, gdyż zmoczone suknie można wysuszyć, a podziurawio-