Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak gdzież ty był?
— Gdzie byłem, to byłem!...
— Ty musisz mnie odpowiadać!... Takie jest prawo!... Tobie karę zapłacić naznaczę!...
— Naznaczcie, jeżeli możecie!...
— Kto to wie: ty może zbójnikiem był?
— A komu ja co złego zrobił? — odpowiedział Tomek i tak hardo spojrzał na strażnika, że ten się zastanowił. Tomek rozważał, czy nie puścić na dokucznika „muchy i osy“, a strażnik po spojrzeniu chłopaka wymiarkował, że może ludzie prawdę powiadają o jego „obłędzie“, o rzucaniu się na ludzi „z wyszczerzonemi zębami“. Dał więc spokój i poszedł sobie.
Spokojnie, jednostajnie upływał Tomkowi czas w pracy, w zabiegach koło podźwignięcia zaniedbanego gospodarstwa. Dwa konie kupił, nowy pług żelazny, żelazną bronę; sprowadził wóz kuty, matce krowę, co najlepszą z jarmarku przygnał. Wiodło mu się niezgorzej. Z sąsiadem, o miedzę, zaczął nawet gadać o kupnie przyległego gruntu. Drzewo zwoził na budowę nowej chałupy. Ludzie nabrali do niego zaufania widząc, jak mu wszystko idzie, niby z płatka. Ten i ów przychodził na pogawędkę.
Ale im więcej mu się wiodło wśród ludzi